Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 204.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Ten Przemysław Leszek zmiera znowu bezpotomny, przyszyty jest na tle gminowładztwa dwunastu wojewodów, jak fantastyczna jakaś ozdoba, dla przypomnienia Leszków.
Następują wybory nowego króla (w czém już znać jagiellońskiéj epoki rzeczypospolitéj natchnienie). Kandydaci do korony zjawiają się w wielkiéj liczbie, rodzą się współzawodnictwa i niesnaski, wybór trudny, dla uniknięcia więc ich „po długich sporach (Długosz) zgodzono się dla skrócenia rozruchów na taki środek, aby obrano słup za metę, do któréjby wszyscy ubiegający się o panowanie, w pewnym oznaczonym czasie, na koniach różnéj maści i różne mających odmiany, ścigali się rączym pędem w zawody, a ktoby w tym wyścigu pierwszy stanął u słupca, temu, bez względu na stan, lecz w skutek szybszego biegu, przyznać miano godność książęcą. — „Wyścigi te miały się odbyć w pobliżu Krakowa nad Prądnikiem, na darnią pokrytéj równinie. Sędziami miała być starszyzna wybrana ku temu. Przebiegły młodzieniec imieniem Leszek, w nocy drogę ponatykał żelaznemi kolcami, które po wierzchu przysypał piaskiem, z boku dla siebie zostawiając, sobie tylko wiadomą ścieżkę. Zdradę tę odkryli dwaj młodzi, którzy pieszo chcieli się zabawić biegając do mety — ale o tém nikomu znać nie dali. Wyścigi naznaczone zostały na dzień 15 października i ogromne tłumy ludu zebrały się na nie. Długosz powiada, że dla starszyzny urządzone były ławice, a widzowie gorąco przejęci — wcześnie już zajmowali się wypadkiem gonitwy. Zaraz w początku konie innych zapaśników poranione padać zaczęły, gdy tymczasem Leszek, który oprócz tego, konia swojego podkuł,