Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stare dzieje.pdf/100

Ta strona została uwierzytelniona.
SCENA V.
AMELJA sama.

— Milcz biedne serce, precz nadzieje moje — obowiązek przedewszystkiém! Adam przecierpi, zapomni, ja przeboleję lub umrę, ale dla ojca starość okupim spokojną. Nie mówi mi nic, nie przyznaje się, ale cierpi mocno, dla niego nowe rozpoczynać życie, byłoby nad siły.
A! czyż tak straszne są ubóstwo i praca, jak nam je malują! Jabym się ich, sparta na ręku Adama, nie ulękła, anibym płakała po dostatkach. Tu, czy gdzie indziéj, z niemi dwoma wszędzieby mi było dobrze... Tęsknilibyśmy za naszą kolebką, ale któż nie jest wygnańcem i kto z nas nie tęskni?

(Adam ukazuje się w głębi.)

Odwagi! Za niego i za siebie mieć mi ją potrzeba!


SCENA VI.
AMELJA. ADAM.
AMELJA.

Przyjacielu! widziałeś mojego ojca?

ADAM.

Od niego idę.

AMELJA.

Jakże go znalazłeś?