Ta strona została uwierzytelniona.
HRABIA (z oburzeniem).
Śliczny mi kawaler!
(Amelja powoli odchodzi w lewo i znika)
PROKOP.
Dziś tedy Olenka wyszła z wiadrami po wodę do krynicy co za ogrodem. Panicz musiał przewąchać i przyszedłszy, już go tam znalazła. Chciała, zobaczywszy, zaraz uciekać, ale on nagle przyskoczył do niéj i w pół porwał. Iwaś już widać musiał tę biedę mieć na myśli.
IWAŚ.
Widziałem go, że siedział u krynicy... zaraz podumałem, że nie darmo... Siadłem i ja w krzaku, bo mi coś gadało, że czy nie na moją on czatuje... chciałem się przekonać....
OLENA (trąca go).
Ależ cicho! niech ojciec sam gada!
PROKOP.
Dosyć, że ekonomczuk, choć mu się wyrywała i krzyczała, chiał ją gwałtem pocałować; a Iwaś w samą porę zjawił się z drągiem na ratunek.
HRABIA (uśmiecha się).
A! Deus ex machina!
IWAŚ (przerywając).
Nie machina, proszę Jaśnie pana, i nie żaden