Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stare dzieje.pdf/36

Ta strona została uwierzytelniona.
PROKOP.

Krzywda nie krzywda, ależ my także jej potrzebujemy, a dla młodéj, trochę tam przystojnéj dziewczyny, w takiéj służbie nie zdrowo.

BARTŁOMIEJ

Oto mi sensat! mospaneńku! A tobie co sądzić zdrowo czy nie zdrowo?... Ja wiem co robię.

PROKOP.

Chodziłem do hrabiego... obiecał że mi ją każe oddać....

BARTŁOMIEJ (gniewnie).

Otóż właśnie dla tego, że chodziłeś do hrabiego, to jéj nie wypuszczę, żebyście się nie uczyli na mnie skarzyć! — Nic z tego nie będzie... słyszysz? ja tu pan!

PROKOP.

Słyszę... słyszę, ale jakże to wielmożny panie... chyba jest dwóch? Myśleliśmy że nasz hrabia tu panem, a wielmożny rządzca...?

BARTŁOMIEJ.

I głupioście myśleli, ja tu pan, ja tu rządzca, ja tu wszystko! a co postanowię, mospaneńku, to będzie.