Ta strona została uwierzytelniona.
ażeby mu podołać! A! jakże mi żal tego zacnego a tak nieszczęśliwego człowieka! Amelja, pewien jestem, zniesie mężnie cios, który ją dotyka, zresztą myśmy dwoje, ale ten starzec! Jak mu tę chwilę osłodzić? co poradzić? — Otóż i ona... wie już o wszystkiem czy nie?
SCENA VI.
ADAM. AMELJA wchodzi z drzwi bocznych powoli, zamyślona ale spokojna.
AMELJA.
Jakże w porę przybywasz, przyjacielu! Wezwany czy poczciwem wiedziony przeczuciem?
ADAM (całując ją w rękę).
Droga Ameljo... moje życie do was należy zawsze... Staję na rozkazy....
(chwilka milczenia)
AMELJA.
Widziałeś ojca?? — Ja wiem wszystko!
ADAM.
A! dzięki Bogu! Wiesz, i widzę cię, jakem się spodziewał, spokojną, wyższą nad cios, który was dotyka.
AMELJA.
Cierpię, ale, jak widzisz, łzy nie uroniłam za przeszłością, tak pewną jestem opieki Bożéj dla ju-