Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stare dzieje.pdf/82

Ta strona została uwierzytelniona.

pek biedny mało się na co komu zda, ale niechby my choć wiedzieli, jeżeli można.

(kłania się do ziemi)
AMELJA (podchodzi ku niemu).

Któżby o waszém sercu wątpił, moi poczciwi ludzie! Ot, kochany Prokopie, — przyszła godzina rozstania i dla tego nas we łzach widzicie....

PROKOP.

Cóż? jak? Panienka idzie za mąż? No! to chwała Bogu, nie wieczneż to rozstanie!

AMELJA.

A! nie! nie, nie zrozumieliście mnie. My tu już w majątku tak jak nic nie mamy, opuścić was potrzeba, i te miejsca ukochane.... Biedni jesteśmy, ubodzy, wypędzają nas....

PROKOP.

Jakże to może być? a któż nam tu będzie panował?

AMELJA.

Ktoś inny, bogatszy od nas....

PROKOP.

Któż to się ośmieli was ztąd ruszyć? Wy tu lat trzysta od dziadów pradziadów siedzicie z nami,