Ta strona została uwierzytelniona.
PROKOP (trzęsąc głową).
To tak!! Iwaś głupi, a ten młokos nie poczciwy. Ale czemużeś ty mi tego nie powiedziała wprzódy?
OLENA.
Nie było was czém kłopotać! Myślałam, że się i tak odemnie odczepi... ale już i rady sobie z nim dać nie mogę.
PROKOP.
No! może nie długo cierpieć... Cicho! Pan Bóg nas wyzwoli. Nie zachodź tylko w drogę ekonomczukowi i umykaj od niego.
OLENA.
Gdyby nie ganiał się za mną.
PROKOP.
A Iwasia już ja rozumu nauczę...
OLENA.
Tst! tst! otoż nasza panna! patrzcie jak idzie smutna... aż patrzeć serce się kraje —
PROKOP.
Odejdźmy!
(wychodzą.)