Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom I.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.
IV.


W pięć lat po owej mniemanej Grzesia ucieczce, w gospodzie pod Krakowem, która się zwala Podrębą, na przyźbie odpoczywał młody podróżnik, którego suknie pyłem okryte, uznojona twarz, buty zbłocone i zbielałe od kurzu, o długiej wędrówce powiadały.
Właśnie był spory tłumoczek zdjął z ramion i złożył go przy sobie na ziemi, rozglądając się po okolicy. Z sukni i stroju miarkując, przybysz się wydawał cudzoziemcem. Ubrany był tak jak w Niemczech naówczas chadzano, nie wykwintnie ale czysto. Samo to, że pieszo odbył podróż dowodziło, iż niezamożnym być musiał. Suknie z grubej tkaniny i niepokaźne potwierdzały to przypuszczenie.
Do pewnego stopnia wszakże twarz i postawa wędrowca kłam zadawały temu; oblicze miał