grodu założycielem, marząc o powinowactwie z ubóstwionym Juliuszem, co ani z miejscem, ani z czasami, ani z rzeczami dokonanemi przez Rzymian i Aleksandra się nie godzi, a podobniejsze do babskich bajek przy kądzieli.....[1]
Poruszył ramionami.
Nastało milczenie groźne niemal. Sam bakałarz zmiarkował, że na początek zaszedł zadaleko.
Staruszek ks. Wacław tuż siedzący, podniósł głowę sędziwą...
— Wszystko to dobre jako igraszka — rzekł — lecz sądząc zbyt surowo, na wiele się oglądać należy... Nauczywszy się obalać i burzyć, przeczyć i negować, dojdziemy do tego, że będzie tabula rasa, nie pozostanie nic, oprócz uczucia nieświadomości i nicestwa...
Młodym jesteś — dodał. — Nauki te, których treść ci się zdaje ułomną i jest nią może, są to przecie narzędzia, które umysły rozwijają, są to bodźce, co dają życie. A nauczy się kto bajki, jeśli razem posiądzie rozum i bystrość, z fałszu się łatwo otrzęsie...
Grześ nic nie odpowiedział. Starsi mistrzowie głośno ks. Wacławowi potakiwali. Jemu żal się zrobiło młodzieńca i wnet się poprawił.
— Radbym od niepomiernego burzenia was
- ↑ Dosłownie z życia Grzegorza, przez Kallimacha.
Przyp. Aut.