Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom I.djvu/218

Ta strona została uwierzytelniona.
VIII.


W tydzień potem, pijanicy Zbiluta, którym brat się zajął serdecznie, poznać było trudno. Naprzód od stóp do głów odział go swoim kosztem bakałarz, nakarmił, opatrzył, a gdy się wytrzeźwił i oprzytomniał, wymógł na nim przyrzeczenie, że pić nie będzie, obiecując mu rycerską służbę dobrą wyrobić przy jakim pańskim dworze. Zbilut otrzeźwiony, zdawał się na wszystko zgadzać, przyrzekał bratu poprawę, lecz czem był w dziecinnym wieku, pozostał i teraz, to jest najchytrzejszym i najzepsutszym z ludzi. Umiał się ułożyć tak i przybrać pokorną i powolną powierzchowność, że bakałarz mu uwierzył... Tłumaczył się rozpaczą, do której go nieludzkość ojca doprowadziła...
Pobyt u Grochowiny, trochę więzienny, nie podobał się Zbilutowi, obawiał się tego draba,