trzeba wszystkiego, co na cesarzowę podejrzenia jakie ściągnąć mogło...
— Jakie podejrzenia? o co? — zapytał mistrz.
Czech spojrzał nań, podumał, ale nic nie odpowiedział.
Z południa gdy na ławie spokojnie siadłszy dumał Grzegorz nie rad z tego, co mu się tu przygodziło, do komory sąsiedniej wpadło nagle kilku ludzi ze starszym hrabią Cilly. Jak wczoraj tak i teraz wcale na niego nie zważano, bo dom ten miano za oddany sobie i pewny.
Fryderyk hr. Cilly bardzo gwałtownie począł wyrzekać i dowodzić, że cesarz ma względem żony i jej rodziny złe zamiary, że łatwo to z oczów Albrechtowi i kanclerzowi Szlikowi wyczytać że dla tego tylko chce nazajutrz z Pragi się oddalić, bo wie i domyśla się, że tu cesarzowa Barbara i oni mają przyjaciół, którzyby im nic uczynić nie dali.
— Róbcie wy co chcecie — dodał hrabia Fryderyk — a ja jutro z drogi z Ulrykiem ujdę... bo głowy nie mam na zbyciu.
Drudzy zakrzyczeli iż obawa była próżną, ale hrabia sobie tego nie dał wmówić.
— Jeżeli wasza miłość ujdziecie, tem właśnie na cesarzową panią ściągniecie podejrzenie...
— Ślepi ludzie! — wołał hr. Cilly — co tu mówić o podejrzeniu, kiedy Szlik, ten wąż co się wśliźnie wszędzie i Bruno (della Scala) Włoch
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom I.djvu/272
Ta strona została uwierzytelniona.