żniać hussyckich od prawych księży. Rad był wielce spotkaniu.
— A wyście zkąd? — zapytał stary zawiędły księżyna.
Grzegorz musiał skłamać ratując się a przynajmniej nie całą mu prawdę wyjawić.
— Podróżnym jestem — rzekł — i dziwny traf mnie tu rzucił w taką godzinę zamięszania jakiegoś, którego nie rozumiem, bom obcy...
— Zaprawdę! zaprawdę! — westchnął ksiądz — nawet my cośmy tu w Czechach od lat wielu do krwawych przygód i osobliwych wypadków nawykli, zdumiewamy się temu, co się tu u nas dziś stało... Cesarz żonę własną więzić każe... Brat i synowiec jej zbiegają...
Poruszył ramionami...
— Lecz jakaż przyczyna tej srogości cesarza względem własnej małżonki? — zapytał Grzegorz...
— Dziwy prawią! — począł ksiądz — właśnie od zamku idę. Tam głośno dowodzą, że Barbara zdradę knuła, rachując na śmierć męża, przeciwko własnej córce...
Miała jakoby zmowę z królową polską, za której syna wydać się postanowiła i z nim nad Czechami i Węgrami panować!!
Grzegorz usłyszawszy to nie mógł powstrzymać okrzyku oburzenia.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom I.djvu/282
Ta strona została uwierzytelniona.