Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom I.djvu/293

Ta strona została uwierzytelniona.

szarpały suknię, gniew zdawał się co chwila wybuchać i stłumiony krył się we wnętrzu.
Z ironicznym uśmiechem, gdy skończył opowiadanie mistrz Grzegorz, odprawiła go skinieniem głowy dumnem...
— Na nowo więc rozpocząć potrzeba! — zamruczała. — Władysław młody, czas mamy...


KONIEC TOMU PIERWSZEGO.