Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom II.djvu/012

Ta strona została uwierzytelniona.

czyłoby mu probostwo w Wieliczce i ulubione książki.
Niełatwo jednak raz wszedłszy w to życie, które nakłada kajdany, uwolnić się od niego.
Król nie byłby odpuścił Grzegorza, a królowa ani mówić o tem nie dawała.
To co inni zyskiwali pochlebstwem, on zdobywał prawdomównością, szanowano go i wiedziano, że na nim polegać można.
Jedyną pociechą w tych czasach było odwiedzanie starych przyjaciół Balcerów i Frączkowej.
Tu mu także nie zupełnie szło po myśli. W mieście stłumiona jeszcze jakiemiś względami, gotowała się walka, w którą Balcerowie mogli być wciągnięci. Kupcy niektórzy, Żupnik krakowski Mikołaj Serafin, radzca Graszar, Wink i stary Balcer, obwiniani byli o bicie i puszczanie w obieg monety, która wartości jej nadawanej nie miała. Narzucano ją miastu, a biedniejsi potem narażeni byli na straty, bo jej poza granicą nie brano całkiem lub daleko gorszą ceną.
Obwiniano Serafina, Graszara i Balcera, że tą monetą złą frymarczyli, miasto nią zalewali i ubogich ludzi krzywdzili.
W samem mieście dwa się już zarysowywały obozy przeciwne, z których jeden bronił monety swej, drugi się przeciw niej burzył.
Po kilkakroć przychodziło do starć ostrych na Ratuszu, w Sukiennicach, do wymówek i po-