Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom II.djvu/034

Ta strona została uwierzytelniona.

Obmyślałam wszystko, znajdziemy pieniądze i ludzi.
Po chwili namysłu Grzegorz ośmielił się zapytać.
— Czy nasz pasterz jest o tem zawiadomiony, i...
Królowa mu nie dała dokończyć.
— Biskup Zbyszek? — zmarszczyła się. — Nie, może się domyśla, lecz nie wie o niczem jeszcze, gdy rzecz zostanie dokonaną, dowie się, i zgodzić na to musi...
Na chwilę zachmurzona twarz królowej rozjaśniła się wprędce. Była cała jeszcze przejęta świeżo odebranemi wiadomościami.
— Spodziewam się — dodała zwracając do Grzegorza — iż gdybym pomocy waszej w sprawie tej potrzebowała...
Skłonił się pozwany, oświadczając gotowość. Powróciwszy do mieszkania swego, znalazł już tam Biedrzyka, który oczekiwał na niego.
Nie spowiadał mu się z niczego Czech, lecz z mowy widać było, że miał go za wtajemniczonego przez królowę.
Był to zresztą człowiek skryty, ostrożny, i więcej stworzony do podsłuchów, niż do rozmowy...
Grzegorza powaga, rozum i nauka już w podróży na nim wielkie uczyniły wrażenie i obudziły poszanowanie.