Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom II.djvu/093

Ta strona została uwierzytelniona.

Tymczasem spiknęła się przeciwko pośpiechowi uparta zima, a raczej zbyt powolnie przychodząca wiosna, która to się obiecywała, to dawała zimie zwyciężać. Wody rozlewały szeroko, a lody stały i trzymały się jeszcze. Po odwilżach i deszczach chwytały mrozy silne... Podróż zwłaszcza ku Węgrom, w okolicach górzystych i strumieniami a rzekami poprzerzynanych, stawała się, niepodobieństwem.
Potrzeba było czekać, a w owym czasie zabobonów, gdy wszystko uważano za znak z nieba i przestrogę, spóźniona wiosna była jakby oznajmieniem, iż król jechać nie był powiniem.
Takich złych wróżb naliczono później bardzo wiele.
W istocie przeszkody do podróży się mnożyły. Z Litwy nadeszła wieść o zamordowaniu w. księcia Zygmunta, którego na Wilnie potrzeba było zastąpić nowym wielkorządzcą, a dwa wrogie sobie obozy kraj dzieliły na nieprzejednane zastępy, występujące do walki.
Królowa Sonka pamiętna zawsze, aby los synów zabezpieczyć, natychmiast powzięła myśl usunięcia obu stronnictw, a wysłania tam Kaźmirza, któryby w imieniu brata Litwą rządził. Nie mówiła o tem w pierwszej chwili, ale mając w Litwie przyjaciół i stosunki, znając ją dobrze, potajemnie wyprawiła swoich ludzi, aby nama-