Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom II.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

młodej i serca potrzeba, a w królu wodza i żołnierza...
Poganie leją się z Azyi na kraje nasze i sąsiednie, my murem tu stać musimy, aby krzyża nie obalili i Europy nie obrócili w perzynę.
Nie skarżcież się miły panie — dodał — bośmy was do wielkiego i sławnego dzieła powołali...
Co znaczy płacz niewieści i pisk dziecięcy, gdy Chrystus woła na nas, brońcie znamienia mojego! Musimy być głusi...
— Miły panie — odparł Władysław — tem prawda, serceście mi rozgrzali, ale niemniej jam tu przywłaszczycielem, dopóki wy nie jesteście zgodni, i nie królem ale najezdzcą, dopóki pół Węgier przy królowej stać będzie...
— Nie potrwa opór — przerwał Huniady — za koronacyę pogrobowca i kardynał Dyonizy i kroacki ban, który korony strzedz był powinien, odpowiedzą. Ukoronujemy was, i wszystko się skończy, gdy my złożymy przysięgę wam, a wy nam...
Władysław pozostał milczącym chwilę.
— Wspomnieliście — rzekł ciszej — o odpowiedzialności, do której pociągnąć chcecie arcybiskupa i bana, proszę was, jako o pierwszą mojej woli oznakę, abym mógł wszystkim przebaczyć...
Huniady jakby te słowa odkryły mu nową