upokorzenie, jakie niebezpieczeństwo dla sprawy chrześciaństwa, którą opuściliście.
Król słuchał przerażony...
— Pokój was wiąże, ale Europy nie obowiązuje... ona go znać nie chce. Ojciec ś. poczynił takie ofiary, kardynał Franciszek czeka, a my tu... z założonemi rękami...
— Widzieliście konieczność, mój ojcze — rzekł król.
— Widziałem nie konieczność, ale upór despoty i Huniada — odparł żywo Cesarini — a teraz widzę wiarołomstwo wasze względem papieża. Przyrzekliście, ale i złamaliście słowo wasze...
Król rzucił się z załamanemi rękami ku Cesariniemu.
— Możecież mi to zarzucić? — wykrzyknął.
— Zaprawdę! zaprawdę! — wołał rozogniając się kardynał. — Papieżowi i panom chrześciańskim daliście przyrzeczenie, słowo rycerskie... a teraz... wystawujecie ich na sztych...
— Ojcze mój! litości! — odezwał się król błagająco. — Widzieliście postępowanie moje, byłem zmuszony...
— Więc cóż warta wasza przymusowa przysięga? — przerwał tryumfująco kardynał.
Nie umiał Władysław odpowiedzieć na to, lecz z piersią uciśnioną, przerażony, smutny wyszedł i zamknął się w swej sypialni.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom II.djvu/257
Ta strona została uwierzytelniona.