Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom II.djvu/269

Ta strona została uwierzytelniona.

wielka serce mu przejęła. Uczuł, że jeźli była wina czyja, nie spadała ona na króla. Nie rzekł więc słowa, nie uczynił wymówki, ukląkł za nim na modlitwę, ale z wezbranej piersi wyrwało mu się łkanie i oczy zalały łzami...