Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom II.djvu/281

Ta strona została uwierzytelniona.

biegli. Bitwa się tu cała skupiła... Część Turków ścigała uchodzącycych, inni gwałtownie na chorągiew napadli, ale tu znaleźli rozpaczliwy opór...
Gdy się to działo, stał jeszcze król w pośrodku chwilę, w tej nadziei, że po pierwszem starciu bój może się odmiennem szczęściem obrócić, lecz niecierpliwość jego i zapał zaledwie otaczający pohamować mogli. Starszyzna zaklinała, aby się zachował na chwilę stanowczą...
Nie było jednak sposobu wstrzymać już, gdy chorągiew św. Władysława osaczoną zobaczył, spiął konia i na oślep rzucił się w tę gąszcz walczących, a za nim wierni towarzysze...
Grzegorz z Sanoka, który wraz z innymi duchownymi i dworem przy taborze stał na przedzie, ujrzał złocisty hełm jego poruszający się zdala i jak grom spadający na pohańców.
Hufiec królewski z taką gwałtownością padł na karki Turkom i taką w nich rzeź sprawił, że zastępy ich zachwiały się, ugięły i pierzchać poczęły.
Króla widać było ścigającego ich daleko, wśród tej błyszczącej kohorty młodzieży, która z podniesionemi mieczami za nim leciała. Z tyłu pozostała chorągiew ś. Władysława, której król w pomoc chciał spieszyć, zawsze jeszcze przez gromadę Turków oblężona.
Zwrócił się więc na jej obronę, i tu jeszcze