Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 1 201.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

kazała. Spodziewał się na chwilę sam pozostać z zakonnicą.
Tak się stało. Matka zamiast wysłać Bietę, pobiegła sama.
— Kto ty jesteś? — zapytał żywo z zuchwalstwem świeckiego człowieka, zbliżając się do niej Biskup i chwytając ją za rękę drżącą.
Dziewcze znowu na pół omdlałe ze wzruszenia jakiegoś, ledwie się na niewyraźną zebrało odpowiedź.
— Co cię do klasztoru wpędziło? — zapytał natrętnie Biskup. — Nie zdajesz się do niego stworzona? piękną jesteś...
Spojrzał jej w oczy natrętnie i nieczekając odpowiedzi dorzucił:
— Chcesz z niego wyjść? ja ci pomogę do tego!
Słysząc szelest sukni i chód matki Klary, odstąpił Paweł od zakonnicy. — Bieta cofnęła się ku oknu.
Przyniesioną wodę podano Biskupowi na klęczkach... Pił ją patrząc z ukosa na zakonnicę, która też ostrożnie mierzyła go oczyma, wcale nie bojaźliwemi. Była w nich jasna odpowiedź na pytanie — Chcesz-li wyjść?
Słowo to szatańskiej pokusy w piersi jej tkwiło — tętniało w uszach, biło krwią w sercu falując...
Biskup wyszedł z matką Klarą, Bieta została