Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 1 205.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

cego i pasterza. Dwaj Toporczycy, główni nieprzyjaciele księdza Pawła, właśnie towarzyszyli Bolesławowi.
Książe był naówczas w sile wieku, postać miał wdzięczną, człowieka jednak zawczasu już dosyć znużonego życiem. Z twarzy z oczyma obojętnie patrzącemi, wiało znękanie i zastygnięcie. Zgasł w oczach płomień rycerski, męzka buta, pańska siła; panowanie i dostojność ciążyć mu się zdawały. Dźwigał je jak człowiek co się od brzemienia uwolnić nie może, nawykł doń, lecz złamany już zwątpił o sobie i zobojętniał na wszystko...
Książe, jak cały dwór jego, jak większa naówczas część Piastów, strojny był i zbrojny z niemiecka.
Język też ten wśród jego dworu, najczęściej się słyszeć dawał.
Szaty pańskie dosyć niewykwintne, leżały na nim ułożone bez starania, noszone bez dbałości o nie. Pas się zsuwał na jednę stronę, suknia pod płaszczem była porozpinana i nie bacznie na guzy pozaciągana tak, że się kurczyła i wyginała na nim. Włos niedbale rozrzucał się na głowie.
Zobaczywszy Biskupa, Bolesław go chłodno pozdrowił, Biskup skłonił się chmurny i zasępiony, nie spiesząc panu dworować. Kinga na boku stanęła w żałobnych szatach, owinięta płasz-