Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 1 228.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

bogactwo znaczne. Miała za sobą silną swą węgierską rodzinę, miała słabość i zobojętnienie męża, a własną moc charakteru dziwną, bo się ona wyrażała łagodnością cichą, która w tej białej lilji ani się dozwalała domyślać ukrytej potęgi ducha niezwalczonej.
Mówiła głosem łagodnym, patrzała błagająco, była pokorną, słowa oszczędnie z ust się jej dobywały, przecież nic oprzeć się jej nie mogło. Była w tem tajemnica niepojęta.
Za oczy czasami niecierpliwi urzędnicy i dworzanie narzekać na nią probowali — a niechętnie widziano, iż z mężem żyć nie chciała, że Bolesław musiał zemrzeć bezpotomnym, Kraków znowu stać się celem zabiegów książąt poznańskich i mazowieckich.. Czyhano już nań teraz, ile razy Bolesław na czas dłuższy do Węgier lub Morawii się oddalił. Ale ziemianie byli za tym panem dobrym, który ich do wielkiej dopuszczał poufałości, żył z niemi, polował, łaską swą szafował chętnie. Nie było surowej ręki nad niemi.
Ze wszystkiego się u księcia wyprosić było można, lub lada czem, małym podarkiem wykupić.
Kłuło to wprawdzie w oczy, iż niemcy u dworu rej wodzili, że się oboje księztwo otaczali cudzoziemcami, ale nie inaczej było na dworze piastów szlązkich, w Poznaniu i gdzie tylko piastowicze żeniący się ciągle z niemkami panowali.