Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 2 061.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Bóg cierpliwy, quia aeternus, dopuszcza zbrodnie, ale się za nie mści nie tylko w wiecznem bo i w doczesnem życiu.
Mówca nie pospieszył to wyrzec, gdy także krzyczeć począł, obie nogi miał pod stołem rażone gwoździami. — Zwinął się na ławie podnosząc je.
Ksiądz Janko tymczasem do siebie przyszedł i z kolei miał głos zabrać, widząc, że ich niepoczciwą zdradą, w oczach całej kapituły szalonymi uczynić chciano.
Lecz zaledwie słowo wyjąknął, gdy ukłuty znowu, boleśniej jeszcze niż poraz pierwszy, musiał jęknąć podnosząc ręce...
Wszyscy inni co z ks. Jankiem poprzychodzili, niezmiernie strwożeni tem, ruszali się od stołu chcąc powstawać, gdy ich spotkał los pierwszych.
Kłuto i darto im nogi nieznośnie, tak, że patrzącym na te męczarnie, poruszenia, podskoki, rzucania się, musieli się wydać szalonemi.
Byli niemi z boleści.
Od przeciwnego stołu śmiechy, wołania szyderskie, wytykania ich, coraz się powtarzały gwałtowniej.
W sali zgiełk panował. Biskup siedział tryumfujący.
— Na szalonych, opętanych, nim ich szatan wyzwoli, nie ma innej rady, — rzekł głośno —