Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 2 083.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Toporczycy, o wszystkiem uwiadomieni, odgrażali się, iż nie długo trwać to już będzie, a na biskupstwie przeciwnie zapowiadano, że niedołężnych książąt Paweł wyżenie wkrótce i znajdzie takich, co mu do tego pomogą.
Z ostatniej swej tajemniczej wycieczki wracając do Krakowa Biskup, gdy jak zwykle o Wita pytać zaczął, któremu straż nad więźniami polecił, — nierychło się go doczekał.
Przywlókł się doń Półkoza obwiązany płachtami, nakuliwając, o kiju, i gdy go łajaniem Paweł powitał, przyznał się, iż mimo czujności jego, w czasie niebytności Biskupa na dwór napadnięto i więźniów z kuny wyłamano.
Wit zaprzysięgał, iż bronił się do ostatka, że go posieczono, stratowano nogami, ledwie żywego porzucono w podwórzu. Opowiadał, iż to była sprawa Toporczyków, i że oswobodzeni wprost do Balic uszli, i dotąd tam pozostawali.
Biskup niepohamowany w gniewach swych, usłyszawszy o tem, rwać się począł, jakby zaraz na koń chciał siąść, na Balice ciągnąć i więźniów odbijać. Po namyśle jednak Wita odegnał precz, i — nie przedsiębrał nic.
Nazajutrz tylko, pojechał na zamek z takiem usposobieniem, iż słudzy obawiali się, ażeby wystąpieniem jakiem zuchwałem przeciw księciu nie naraził się na niebezpieczeństwo.
W przedsieniach dworca, spotkawszy się z nie-