Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 2 094.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Miała siłę spojrzeć na poczerniałego trupa i pierś jego szeroko rozbitą...
Przy sobie złożyć kazała to ciało do trumny, powiozła na cmentarz do wsi, gdzie ksiądz ujęty przez nią, z modlitwą je pogrzebał.
Stało się to tak tajemnie, iż Biskup nie wiedział o niczem.
Powróciła potem na dwór łasząc się wszystkim.
Wkrótce po jej wkupieniu się w łaski Biety, Biskup dostrzegł w niej pewnej zmiany. Dawne przywiązanie stygło, stawała się nieufną, obchodziła się z nim mniej otwarcie, była smutną.
Została namiętność dawna, lecz połączona z niedowierzaniem jakiemś i wzgardą. Czasem Bieta pozwalała sobie szydzić z niego i wypominać mu dawne sprawy. A gdy Paweł zdziwiony wypytywał zkąd o nich wiedziała, odpowiadała, że o tem wszyscy prawili głośno i sroczki na płotach skrzeczały.
Przychodziło to tak zwolna, stopniowo, nieznacznie, iż ks. Paweł nieopatrzył się, iż powrót Zoni sprowadził tę zmianę.
Zonia zaś, gdy ją poufale wypytywał o Bietę, przebąkiwała półsłówkami coś dającego do myślenia, iż się jej obawiać należało, ze mniszka była namiętna i niestała.
Zabiegi te nie pozostały bez skutku.
Paweł ostygał — rozmyślał. Przyczyniało się do tego, iż coraz groźniej sarkało nań ducho-