Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 2 140.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie strzeżono tam Biskupa tak, aby wstęp ludziom do niego był wzbroniony. Wkupiła się Bieta u stróżów, wpuszczono ją...
Jakiego tam doznała przyjęcia, nie mówiła nikomu. Z za drzwi słyszano podniesione głosy, spór i gniewy. Po półgodzinie spędzonej w izbie wyszła Bieta z twarzą zarumienioną, z oczyma złemi, i nazajutrz rano precz z Sieradzia odjechała.
Gdy się na powrót zjawiła w Krakowie, zastała już izby swe zajęte, a wszystko co tam rzuciła w rękach Zoni, która sama się w jej mieszkaniu rozgospodarowała.
Musiała natychmiast iść precz, a waśń powstała krzykliwa i zjadła... Zoni zakazała pokazywać się sobie.
Mniszka ledwie wróciwszy, natychmiast biegać i krzątać się czynnie zaczęła, przyjaciół biskupa zbierając, naradzając się z niemi. Wita słała i rozkazywała mu, jakby moc nad nim miała.
Werchańcowa postrzegłszy to musiała się ukorzyć przed straszną zapaśnicą swą, przebłagać ją i służyć pokornie.
Co miała w sercu, któż wiedział?