Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 2 185.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Szanuję ja świętość waszą, ale mnie grzeszną nie stworzono do tego, ja się nie zakopię tutaj.
Zgłaszała się na powrót do ojca, książe kazał jej pozostać, gdzie była. Do Bolesława tylko posłał, aby pojednał małżeństwo.
Książe razy kilka powoływał Leszka, dojeżdżał do niego, namawiał aby żonę brał na powrót — Czarny ociągał się i opierał.
— Mnie też, jak wam, bez żony lepiej żyć! — mówił.
— A jabym w tem mojem sieroctwie nie dotrwał, — odpowiadał Bolesław — gdyby nie ta święta Kinga moja. Ona tego żądała! Miała od Boga natchnienie — spełnia wolę jego. Gryfina inaczej myśli, tyś jej mężem. Cóż się stanie z Krakowem, gdy wy potomstwa mieć nie będziecie?
Leszek pomrukiwał tylko.
Rodzina Piastowiczów dość była liczna, a na księztwo łatwo o dziedzica zawsze.
Bolesławowi pokonać go trudno przychodziło, bo się na jego przykład zsyłał.
— Nie chcę być innym od was! Pozostanę sam!
Przedłużał się więc ten rozwód małżonków.
Z Biskupem Pawłem od Sieradzkiej niewoli, książęta choć byli przejednani pozornie, pilne musieli nań mieć oko, bo coraz jawniejszem się stawało, że spiski przeciw nim knował.
Przejeżdżał się nieustannie, na Szlązko, na