Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 3 027.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Długo na to czekać! — bąknął Paweł.
— Bylem gdzie grzywien dostał — zawołał Rogatka — bom goły! Ziemi już w zastaw poszło dużo... Chyba biskupa którego naduszę... Śmiał się do Sonki.
— Grzywny wszystkie u was się pochowały! Wiem, wiem!
— Ale nie u mnie — rzekł Paweł.
Te łotry, żołdactwo, Sasy, Szwaby, Franki co ich najmują — ciągnął pijąc Rogatka, — objadają, piją i łupią mnie strasznie. Daj a daj! Wieszam gdy krzyczą — trudno wszystkich wytracić...
A piją!
Tu sam z kubka pociągnął. —
Gdy tak rozmawiali, Żabka siedzący u ognia brząkał coraz ciszej, zmęczoną głowę chylił na jedno to na drugie ramię i drzemać zaczynał. Palce trzymał na strunach gotowe, ale bezsilne... Niewiasta też oparłszy się o stół niezważając na gościa, zmęczona usnęła mocno.
Rogatka zobaczywszy to, wskazał na nią biskupowi. Spiąc[1] i niezważając na siebie trochę się sukni z ramion zsunąć dała, i białą szyję a piersi widać było nie okryte.
Rogatka do ucha jej huknął, aż przestraszona rzuciła się i krzyknęła... Rozbudzony grajek w struny z całych sił uderzył, aż mu jedna pękła.

Jeżeli miał myśl jaką biskup jadąc tu, pozyskać pomoc Łysego, zblizka się mu przy-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Śpiąc.