Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 3 054.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nia włócząc się po lasach i dobrach kościelnych, niż zdać się Władysławowi Opolskiemu.
Zaraz po krwawym tym boju, w którym co najprzedniejsi, jak Świętosław i Racibor padli broniąc się rozpaczliwie, rozeszła się wieść o strasznej pomście jaką Bolesław ścigał zdrajców, którzy przeciwko niemu z Opolczykiem się sprzysięgli.
Szukano Biskupa, pobranych w bitwie zamknięto w więzieniach, zbiegłym zabierano majętności, nie było przebaczenia dla nikogo.
Surowość ta niezgodną była z charakterem łagodnym Bolesława. Leszek Czarny zmuszał go do niej, żądali tego ci co pozostali mu wierni. Trwogą chciano się zabezpieczyć od nowej zdrady.
Biskup błąkając się przez dni kilkanaście, gdziekolwiek dostał języka, wszędzie mu jedno potwierdzano. Nie było przebaczenia dla nikogo. Wiedziano dobrze kto Opolczyka namówił, kto ziemian do zdrady wciągnął, szukano sprawcy wszędzie, aby na nim się pomścić.
Obawa uwięzienia więcej może niż śmierci gnała Biskupa, nie dając mu nigdzie spoczynku.
Lato skwarne nadchodziło, konie ze znużenia padały, ludzie wycieńczeni byli włóczęgą nocną i dzienną, głodem i bezsennością. Sam biskup wreszcie którego żelazną siłą podtrzymywał duch niespokojny — czuł się już po kilku niedzielach ucieczki i błąkania się śmiertelnie znużonym i chorym. Miał gorączkę.