Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 3 077.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zobaczywszy, że jego podwładnego wezwano na rozmowę poufną, wszedł nie proszony.
Domyślił się czy podsłuchał o kogo szło — wiedział, że dokuczyła Biskupowi.
— E! — odezwał się popychając Kruka na stronę. — Co Wasza Miłość od niego chcecie? on się boi wszystkiego, do niczego niezdatny, to pruchno... Jeżeli trzeba tej babie naukę dać, nie kto inny sprawi to, tylko ja.
Rozśmiał się pokazując na siebie.
— Ten się boi czarów i czarownic — dodał — a ja mam taki węzeł przy sobie zawsze, co mi go jedna baba dała, że mnie żadna wiedźma najzłośliwsza nie może uczynić nic.
Jeżeli trzeba co sprawić, to się zrobi!
Kruk chętnie mu ustąpił i odszedł do progu.
Biskup zadumał się.
— Powiedzcie jej, przestrzeżcie... że jak mi się raz jeszcze na oczy nawinie — zły! zły ją los spotka!
Wierzeja odparł.
— Powiem jej to, i więcej! Będę wiedział jak się z wiedźmą rozmówić! ho! ho!
Paweł uśmierzając się dołożył nie patrząc na stojącego.
— Powiedz jej, niech mi z drogi idzie precz! Po ulicach, w kościołach gdzie ja jestem żeby mi jej noga nie postała. — Zagroź!