Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 3 137.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

mieli, jemu przypisywano srogie prześladowanie po zamachu księcia Opolskiego.
Lękając się Krakowian, ściągał tu Leszek coraz tłumniej przybywających Szwabów, Sasów, Frankonów, Ślązaków, którzy osiadali na prawie swojem niemieckiem, na wielkich przywilejach i nadaniach, sami sobie panowie, bo ich nikt tknąć nie śmiał.
I jak w mieście, podobnie wyglądało na zamku. Chociaż księżnie Gryfinie z początku obco było pośród Niemców, i ją sobie zjednali. Miała też oprócz nich garść swoich Rusinów i Węgrów.
Puszczony na swobodę Biskup Paweł nie stracił ani chwili i ciągnął dalej knowania swoje, ale dwa lata już trwały poduszczania jego, a książe Konrad wahał się jeszcze i wystąpić nie śmiał jawnie przeciw Czarnemu, którego się lękał. — W ciągu tych lat Leszek jednak coraz mniej strasznym się stawał.
Nie było nadeń mężniejszego wodza w polu, ale w domu pan był nie oględny i nieprzewidujący. Wojna była jego powołaniem.
Ufał w swój oręż, o resztę się nie troszczył.
W tym roku już jednak i jemu oczy się otwierać poczynały, przewidywał, że wkrótce będzie się musiał ciężkim bronić napaściom. Donoszono mu o gotujących się nań zamachach, ale nie wiele go to frasowało, bo w wojnie się kochał.
Dwór Czarnego, złożony z bardzo rozmaitych