Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 3 139.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Otto od dawna już Leszka skłonić się starał do działania, a książe stanowcze wystąpienie zwlekał.
— Na Boga ukrzyżowanego! — odezwał się Otto — niema się już co ociągać! chwili stracić nie można.... Trzeba zapobiedz złemu. Otaczają nas wrogi!
Czarny słuchał i ręką przebierając brodę, tak stał obojętny, jakby mu o rzeczy błahej lub nieprawdopodobnej donoszono.
— Cóż nowego? co nowego? mój Ottonie! — odezwał się biorąc do rąk mieczyk i z roztargnieniem przypatrując mu się. — Cóżeś znowu się dowiedział?
— Bogdajby fałszem to było — odparł niemiec z westchnieniem ciężkiem. — Wszyscy W. Miłość zdradzają! Żegota wojewoda krakowski, Warsz kasztelan, z zebranemi ziemiany, pociągnęli potajemnie naprzeciw księcia Konrada. W obozie jego jest już biskup ten stary zdrajca, który go pierwszy namówił i ściągnął, Janusz wojewoda Sandomirski, Krystyn kasztelan, cały tłum sandomierzan także z niemi. Przy nas prawie nikt nie został.
— Jakto, nikt? — odparł zimno Leszek. — Wczoraj byli tu Leliwy, był Jarosław Śreniawa, było dwu Zaprzańców i Różyce...
— Tak i wczoraj byli ci i innych wielu, dla tego, aby pokryć swą zdradę, a dziś nie ma ani jednego. Uszli wszyscy.