— Otto von Saleiden!
Ten skłonił nieco głowę, ale ją podniósł natychmiast.
— Żeście braćmi tego zakonu, który się niegdyś wsławił i męztwem przeciwko niewiernym i miłosierdziem dla ubogich pielgrzymów — rzekł Biskup, — poznałem zaraz ze znamienia jakie wam Ojciec nasz, Papież a Biskup rzymski dał dla odznaki od Templarjuszów i Braci Johannitów... Bądźcie pozdrowieni na ziemi tej, dzieci moje... i niech Bóg w niej orężowi waszemu błogosławi...
Słyszeliśmy że książe Konrad nadać wam miał piękny kraj Chełmiński aż po granice Prusów...
Konrad von Landsberg zwolna postąpił ku Biskupowi, a Otto jego towarzysz podszedł także.
— Tak jest — odezwał się pierwszy — ale chociaż Cesarskie na to mamy potwierdzenie i Ojca świętego — chcemy wprzódy sami oczyma swemi obejrzeć posiadłość, aby nas tu ten los co w Węgrzech nie spotkał. Krwią to przyjdzie okupywać, więc trzeba znać za co ją damy.
Biskup nie odpowiedział nic. — Upłynęła chwila.
— Rozbiliście widzę obóz na noc — rzekł jakby rozmowę zwracając — a ja też nie wiem kędy spocznę... bośmy pono z drogi się zbili.
To mówiąc obrócił się do stojącego i czekającego rozkazów zbrojnego.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Waligóra tom I.djvu/019
Ta strona została uwierzytelniona.