Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Waligóra tom I.djvu/079

Ta strona została uwierzytelniona.

Przeciw nim, jawnym i tajemnym nieprzyjaciołom, przeciw Rusi, — Leszek słabym jest, choć naszą siłę ma i mieć będzie za sobą...
Knują się spiski, które my — ja, mój bracie, więcej przeczuwam i przewiduję niż o nich wiem...
Odonicz wziął siostrę Światopełkową za to aby mu służył, razem idą oba... Ślązcy książęta są z nami, ale jak długo wytrwają gdy im zaświeci nadzieja pochwycenia Krakowa??
Biskup zamilkł głową potrząsając.
— Biada! biada królestwu temu — dodał, — jeżeli albo niespokojna krew Mieszkowa, lub ten co krwi już zakosztował Konrad — albo nawet zniemczałe Ślązaki dostaną się na naszą stolicę... biada królestwu temu, bo zamiast być rządzone przez świeckiego książęcia, z pomocą i na współ z duchownemi, co go od tyranii wstrzymywać, od bezprawia ostrzegać będą — padnie w więzy jednego człeka władzy chciwego, co pszczoły wybijać będzie aby miód garnął. — Pójdzie w niewolę duchowieństwo, a z niem prawo Boże, miłosierdzie i straż przykazań świętych...
Walka to jest, bracie mój — nie o kawałki ziemi, nie o panowanie tego lub owego książęcia, ale znaczniejsza daleko, daleko przeważniejsza o wszelakie prawo człowiecze. Mali to państwo być osądzone jako trzoda bydła, łaską i niełaską albo prawem Chrystusowych dzieci..?