Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Waligóra tom I.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.



V.


Zaledwie ks. Iwo z podróży swej do Krakowa powrócił i zajechał na dworzec biskupi — ledwie miał czas z konia zsiadłszy rozmówić się z gromadzącemi się na przyjęcie jego duchownemi, gdy już na zamku o nim wiedziano i od księcia Leszka biegł komornik z pozdrowieniem, który zarazem niósł prośbę, aby Biskup tęskniącego za nim pana co najrychlej odwiedził.
Waligóra którego Iwo przywiózł z sobą, w miarę jak do stolicy się zbliżali, wznawiającéj jakieś stare wspomnienia niemiłe, smutniał i stawał się coraz bardziej milczącym i ponurym. Nawet łagodne a dobre słowa brata, nie mogły go wyrwać z tej ciężkiej zadumy.
Biskup gdy wjeżdżali do miasta sam modlić się zaczął i toż bratu polecił.
— Módlmy się, — rzekł, — wielki to oręż i skuteczne lekarstwo modlitwa...