We Wrocławiu my tylko jedną noc przepędziemy może — bo mamy rozkazy abyśmy wprost do Trzebnicy jechały, gdzie świątobliwa pani przebywa... Jabym tam rada na skrzydłach wzleciała...
Waligóra słuchał nie odpowiadając.
— Księżnej pani powiem żeście nas uratowali z rąk zbójów, westchnie za wami, a jej westchnienie pewno u Boga znaczy więcej, niż niejednego księdza modlitwa!
Mszczuj się skłonił.
— Trzebnica nie uciecze, — rzekł, — a spoczynek byłby wam potrzebny.
— Tak to wy po waszemu, po świecku sądzicie — odparła siostra Anna — a gdzież na tej ziemi utrapienia spoczynek? Albo nam co do nieba spieszemy, godzi się spoczywać?? marne, liche i niegodne ciało pieścić i dogadzać mu??
Siostra Anna gdy to mówiła z prawdziwego natchnienia i zapału religijnego, surowa jej i niemiła twarz, przybierała wyraz takiego ubłogosławienia, uniesienia, świątobliwości — iż nawet Mszczuj zimny a uprzedzony — poczuł dla niej jakieś trwożliwe poszanowanie.
Siostra Anna podniosła ręce do góry — — Trzebnica! to niebo, to furta raju! — dodała — tam tylko żyć, w tym porcie zbawienia..., do którego burzliwe życia nie dosięgają fale...
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Waligóra tom I.djvu/217
Ta strona została uwierzytelniona.