Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Waligóra tom II.djvu/010

Ta strona została uwierzytelniona.

przebierać w sposobach jakiemiby najrychlej mógł celu dopiąć. Myśli mu przelatywały różne, dziksze jedne od drugich.
Światopełka za mało mu było, Odonicz nie starczył — chciał znowu nasadzić Henryka na Leszka, roił że Konrada Mazowieckiego pociągnąćby można.
Dochodziły już wieści do Krakowa iż Konrad naciskany przez Prusaków wykrzykiwał iż go brat zbył tem co mu z nosa spadło, że mu dał gorszą część, której obronić było trudno, spokojnie usiedzieć na niej ani dnia ni godziny.
Leszkowi wyrzucano i ten podział posiadłości, który on uczynił jak mówił „z braterskiego serca i pobożności“ a brat obdarzony sarkał nań już i odgrażał się.
Jaszko spodziewał się z tego korzystać... Jawnie mu się pokazywać po dworach jako ów Jaksa pokarany za zdradę, — niebezpiecznem było; postanowił więc przybrać nazwisko Budziwoja, nie zapierając się że do Jaksów — Gryfów należał. Nie badano naówczas tak ściśle pochodzenia i związków a imiona brano jak kto chciał.
Jaszko mógł, znając różne ziemie w których z wojskiem dawniej bywał, podawać się za ziemianina jednej z nich, wedle zachcenia.
Jako rycerz szukał służby książęcej. Takich naówczas potrzebowali wszyscy. Miał z sobą koni