Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Waligóra tom II.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

dze publicznej, przeciwko niewieście do orszaku księżnéj należącéj.
Z wiadomością o tém, jedni pospieszyli na gród, drudzy otaczali związanego Waligórę, szydząc i naigrawając się z niego.
Wnet wszystko, co przeciwko niemu świadczyć mogło, przypomniano. Spotkanie w drodze z orszakiem siostry Anny, potajemne z Bianką rozmowy, potem widzenie się z nią na zamku w czasie niebytności księcia. Było czém dowieść podejścia, zdrady, umowy i gwałtu popełnionego na osobie przeznaczonéj do życia zakonnego. Niemcy z całą zajadłością poduszczali na swego nieprzyjaciela. Książę jeszcze był niepewien, co ma począć, gdy go oblężono, zakrzyczano, zmuszono niejako, aby winowajcę wsadzić natychmiast do więzienia.
Występek był jawny. Biankę na koniu Waligóry schwycono, oprócz tego broniąc się ubił dwóch ludzi i kilku okaleczył. Natychmiast nadbiegający prolokutor (prokurator) sądów dworskich, jak przystało niemiec, począł księciu wystawiać, iż tak okropna zbrodnia bezkarnie ujść nie powinna.
Człek ten nadużył gościnności, spiskował w najohydniejszy sposób, popełnił raptus, violentią, pod bokiem księcia, z pogardą władzy jego, korzystając z poselskiego urzędu swojego, ukazawszy się prócz tego niewdzięcznym dla pana, który go przyjął tak dobrotliwie.