Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Waligóra tom II.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

o nich była, opisywała ich zupełnie inaczej niż one sobie wyobrażały.
Naiwniejszych istót nad te dwie śliczne Halki, na świecie pono nie było. Nie znały one ani ludzi, ni życia, instynkt je prowadził, myśli które może na świat z sobą przyniosły, wyciśnięte we śnie co poprzedzał przebudzenie — dziwacznie plątały się w główkach, które fantazya napełniała dziwacznemi kwiatami swemi.
Z baśni i piosnek wiedziały tylko że mają kochać, że mają mieć mężów, że mogą być szczęśliwe i nieszczęśliwe. Pogańskie te powieści mówiły o różnych dziwnych przygodach, o księżniczkach jak one, zaklętych, porywanych, płaczących i zaślubianych radośnie.
Wszystko to im się uśmiechało, jednem się tylko trwożyły, że obie jednemu mężowi poślubione być nie mogą — bo jak mówiła Dzierla, za nowego prawa, już wszyscy musieli mieć po jednej żonie. Marzyły więc o dwóch takich braciach jak one były dwiema siostrami — którzy je poślubićby chcieli.
Stara mówiła że braci takich bardzo było znaleść trudno... A im dwóm myśl rozdziału była równą ze śmiercią.
Zdało się im że Bóg co je stworzył, musiał umyślnie też przygotować dla nich, dwu bliźniaków...
Dzierla chętnie przychodziła na wieczory do