Ta strona została uwierzytelniona.
Dzień był biały, tuż o kroków kilka na koniu czarnym z długą grzywą stał mąż dobrze niemłody, lat mieć mogący pod sześćdziesiąt, długiej twarzy, rysów stężałych, żółty i wynędzniały, szczególnie długich i cienkich nóg, które w obcisłych spodniach niemieckich, jeszcze dłuższe i cieńsze wyglądały niż były...
Dodawały im niepotrzebnego już wzrostu, buty sznurowane u góry, obcisłe, zakończone nosami ogromnemi, zakrzywionemi, ubranemi w mosiężne, błyszczące skówki.
Płaszcz ze szkarłatu ciemnego, bramowany i podszyty futrem, spływał mu z ramion, a pod nim widać było rodzaj koszuli pancernej z żelaznych kółek misternie splecionej, z blachą na
- ↑ Są dwa rozdziały o numerze VII.