Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Waligóra tom II.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

piersiach stalową, w kręgi pozłociste przyozdobioną.
Wypukły guz świecący środek jej zajmował. Na pasie złoconym miał u boku miecz, a na haku u koszuli zawieszony mieczyk mały. Ręce ubrane były w pokryte z wierzchu żelaznemi blachami rękawice. Koń na którym siedział miał też kapę naszywaną żelaznemi łuskami, ozdobną kutasami i wisiadły.
Twarz jego obojętna, blada, nic lub nie wiele mówiąca, jakby życiem znudzona, nie miała wyrazu, któryby z niej coś odgadnąć dawał. Patrzał oczyma blademi, zmęczonemi, bez zajęcia dokoła, oglądał się i nie widział.
Siwy już mężczyzna z odkrytą głową, hełm lekki trzymając w ręku, stał przy nim i opowiadał mu coś, wskazując na leżącego jeszcze na ziemi Jaszka.
Nie wiele to obchodziło słuchającego, który tam i sam tymczasem patrzał.
Poza nim stojący na koniach i pieszo dwór rycerski — chorągiew na wysokim drągu niesiona z jeźdzcem w polu czerwonem, — mówiły że to być musiał książe, Władysław starszy Laskonogim zwany.
Wprawdzie strój bogaty, dwór pański dostojeństwa książęcego domyślać się kazały, ale władza jego czuć się nie dawała w otoczeniu.
Każdy tu sobie poczynał jak chciał, dokoła