Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Waligóra tom II.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.

Na szali ważym czy ściąć, powiesić, kołem bić lub ćwiertować...
Tłumaczenie to wagi w rękach sprawiedliwości, przyjął młody Gerwart z uwielbieniem dla swego nauczyciela.
— Cóż mówi książę — odezwał się ciszej Adalbert do Hermana zwracając. — Zdaje mi się że i jego wolą jest aby winny pokutował.
— Nie ma wątpliwości! — krzyknął prolokutor — książę oburzony, bo we łzach widział księżnę, która nigdy nie płacze. Cóż rzekną ludzie o klasztorach naszych i osobach Bogu poświęconych, gdy się rozejdzie wieść, że z nich tak łatwo uprowadzają dziewice?...
— Ta jeszcze nie była w klasztorze! — mruknął Gerwart.
Zżymnął ramionami Adalbert.
— Tak jakby już w nim była — odparł niecierpliwie. — Świadkowie są mnodzy na to, że gdy księżna po nią przybyła, ze łzami poklękła przed nią i z radości omdlała, gdy jej o przeznaczeniu do szczęśliwości zakonnej oznajmiła. Ślubowała więc już myślą i usty, dziękując świętej naszej Ducissie...
— Po czem zachorowała — rzekł podsędzia.
— A ta choroba właśnie jest mi podejrzaną — odparł sędzia — czyli w niej maleficium, czar, zadanie jakie, napój przeklęty nie zachodzi. Mają