i uczyć. Nie zabronicie mi abym w więzieniu obwinionego widział dziś nim na sąd stanie?
Adalbert trochę pochlebstwem ujęty, stanął namarszczony i zamyślony. Herman widoczne ukazał nieukontentowanie.
— Uczyć się chwalebna — rzekł zapytany — badać obwinionych nie zdrożna. Możecie pójść, lecz spożytkujcież bytność waszą dwoiście a skłońcie występnego do skruchy. Niech zezna co uczynił, niech nie zapiera czarów i napojów jakich użył, niech opłakuje i spowiada się...
Nisko pokłonił się dziękując Gerwart i ruszył nie oglądając na Hermana, który w izbie pozostał.
Po wyjściu jego, Adalbertus na drzwi wskazując, szepnął do prolokutora:
— Nadziei wielkich młodzian, ale dojrzałości potrzebuje i hartu!
— Miękki jest — mruknął Herman — a kto nożem być musi, ten ostrym i rzezącym być powinien.
Szybkim krokiem korzystając z dozwolenia, Gerwart się spuścił z wązkich wschodków, ku na pół pod ziemią znajdującemu się więzieniu. U drzwi jego dębowych, drzemał klucznik, stary człek grubych rąk i nóg, ponurej twarzy, której skórę wiek pogarbił i stwardnił.
Znał on swą zwierzchność i na widok podsędziego, podjął się zwolna z pieńka na którym
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Waligóra tom II.djvu/205
Ta strona została uwierzytelniona.