Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/011

Ta strona została uwierzytelniona.

siedemdziesięcioletniej pani nadawały pozór młodszy daleko. Zajmowała ona przy królowej jakieś wysokie stanowisko wielkiej ochmistrzyni jej dworu, ale obowiązki te spełniała tylko przy wielkich i rzadkich uroczystościach.
Żyła w tym swoim raiku na czwartem piętrze w gronie starych przyjaciół, odwiedzana przez mnóstwo osób, które się o jej łaski starały, wygodnie, spokojnie i wesoło.
Szacunek króla, niezachwiany dotąd, zyskiwał jej poszanowanie wszystkich.
Siedemdziesięcioletnia babina lubiła towarzystwo. Potrzebowała go, bo była bezdzietną, a wesołą młodzież przypuszczała do siebie chętnie, aby się widokiem jej odświeżyć. Kawaler de Simonis długo niezmiernie starał się o znajomość wielkiej ochmistrzyni, na ostatek skorzystał z jakiejś nadzwyczajnej zręczności, na którą długo czatował, i sam się staruszce narzucił; odprowadził ją, podając jej rękę na owo czwarte piętro, został na chwilkę wpuszczony, wyspowiadał się sumaryjnie przed nią z całego życia i dostał pozwolenie przychodzenia czasem wieczorami.
Tak zręcznemu, jak Maks, młodzieńcowi więcej nie było potrzeba, ażeby najśmielsze powziąć nadzieje.
Układnie, powoli starał się w łaski starej hrabiny wcisnąć, nie objawiając dalszych zamiarów. Pani de Camas zdawała się obserwować pilnie i trzymać go, jakby na próbie. Hrabina była osobą nadzwyczaj wykształconą, przenikliwą i rozumną. Nawykła do życia w wyższych sferach, do ocierania się o sprawy dyplomacji, o wszystkie dworów intrygi, zobojętniałą była na stronę sentymentalną i etyczną tych robót, których nieuchronność uznawała. Pewna szlachetność charakteru niewieścia niektóre postępki czyniła dla niej mniej sympatycznymi, ale godziła się wogóle ze wszystkiem, co wymagania wyższej polityki nakazywały.
Fryderyk II, który jeszcze przed wstąpieniem na tron napisał i wydał „Antimachiavella“, w istocie inny zupełnie charakter nadał swej polityce. Machiavelli zaleca obłudę i zręczność, Fryderyk II otwartym zawsze działał cynizmem i uczynków swych żadną maską i zewnętrznym blaskiem nie starał się pokrywać. Całe jego życie było szyderstwem z tego, co się w czemkolwiek przyzwoitością zowie. Nie dbał o nią ani w prywatnem, ani w publicznem życiu. Na chwilę zmuszony pozorem jakimś ukryć swe uczucia, wybuchał potem sarkazmem, kijem i łajaniem.
Maks de Simonis znał już dosyć ducha dworu i pana, aby wiedzieć, że z karmelkową swą, słodziuchną powierzchownością łatwo może u Fryderyka II, gdyby mu się nastręczył w złą godzinę, zasłużyć na zwykły epitet Canaillenbagage...