Pöllnitz był swego czasu sławną figurą na dworze, a że z siebie dawał szydzić, wygodną. Nie był to człowiek bez zdolności, ale niestety, bez charakteru. Pomiatano nim, jak ścierką.
Przymrużonemi oczkami wpatrzywszy się w Simonisa, który go znał z reputacji, szambelan wywiódł go na taras przed pałac. Tu w tej chwili nie było nikogo.
Król mi kazał waćpanu, panie kawalerze de Simonis, wszak tak? — począł żywo Pöllnitz — król mi kazał dać informację względem dworu saskiego. Najjaśniejszy pan to wie, że tajemnic tego dworu i innych, mogę powiedzieć, wszystkich w Europie, nikt tak nie zna, jak ja. Ale powiedz mi waćpan, co masz robić na tym dworze?
Simonis łatwo zmiarkował, iż całej prawdy wyjawiać nie był powinien, zwłaszcza, że Pöllnitz miał język tak długi, a usta tak szerokie, że nic w nich utrzymać nie mógł.
To się łatwo domyślić, panie szambelanie, spojrzawszy na mnie. Szukam szczęścia: chcę służby!
Pöllnitz od stóp do głów go mierzył oczyma.
— Rozumiem! chłopiec jesteś ładny, szykowny i młody. Hm! za Augusta II mógłbyś był może tam zrobić karjerę. Dziś chybabyś Brühlowej wpadł w oko; ale to Minotaur rodzaju żeńskiego — dodał żywo — pożera żywcem, kto jej w paszczę wpadnie...
Simonis się uśmiechnął.
— Królowa — mówił dalej baron — brzydka, jak grzech śmiertelny, pobożna jak kropidło od święconej wody... Kobiety tam teraz nie rządzą, tylko stary Guarini i Brühl... a prawdę rzekłszy, Brühl panuje. Miałżebyś waćpan ochotę o opróżnioną posadę jednego z sekretarzy Brühla konkurować? Właśnie jeden podobno był piętnowany pod pręgierzem i poszedł ułaskawiony na całe życie do Koenigsteinu... Wiesz waćpan za co?
Pochylił mu się do ucha:
— Wszyscy sekretarze ministra są też zarazem faworytami pani hrabiny... Ten chybił jej, bo się zakochał w garderobianej, słusznie więc postawiono go pod pręgierzem..
Simonis zbladł trochę, ale starał się uśmiechnąć.
— Panie baronie — rzekł — ja tak wysokich i trudnych obowiązków ani się spodziewam, ani życzę dostąpić, skromniejszem się czemś zadowolę.
— Uczynisz waćpan, kawalerze de Simonis, jak uznasz właściwem rzekł Pöllnitz — ale ja ci daję klucz do wszystkiego: staraj się Brühla pozyskać. Są na to różne sposoby... — Tu odchrząknął znacząco. — I on młodych ludzi lubi... bardzo lubi, jak powiadają. Jeżeli wypróbuje waszą wierność, może przy królu umieści. Król od czasu, jak go najukochańsza córka
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/034
Ta strona została uwierzytelniona.