Hennicke zażądał pomówić z nim na osobności.
— Panie pułkowniku! — rzekł — oto są kwity z zapłaconych wojsku żołdów aż do ostatniego miesiąca. Mam rozkaz aresztowania go i zawiezienia na Königstein, dopóki się sprawa podanej przez niego supliki i oskarżenia nie wyjaśni.
Pułkownik zbladł, ale rzekł:
— Jadę...
— Panu pułkownikowi wiadomo — dodał Hennicke — że o ile wrota jadącemu do Königsteinu szeroko się otwierają, o tyle wyjść przez nie trudno. Gdy tego można uniknąć... Idzie o bardzo małą rzecz; pułkownik podpisze tylko oto to zeznanie, iż czasami miewa napady melancholji i marzenia czarne: to nikomu krzywdy nie czyni.
— Nigdy w świecie! — zawołał pułkownik.
— Jedziemy więc na Königstein...
Rodzina nieszczęśliwego, słuchająca pode drzwiami, na samo imię Königsteinu przerażona wpadła, płacząc i ręce łamiąc.
Hennicke zbliżył się do żony.
— Pani — rzekł — może was żal, niech pułkownik darmo nie ginie. Proścież go, niech papiery podpisze, a będzie wolny.
Dzieci, żona, krewni otoczyli pułkownika, który złamany ich prośbami, zeznanie. iż bywał na umyśle nieprzytomny, podpisał. Nazajutrz triumfujący Brühl kwity złożył królowi, wstawiając się usilnie za nieszczęśliwym pułkownikiem, aby mu się nic złego nie stało. Wymógł też na królu, iż mu dano prostą dymisję z pensją dożywotnią i naznaczono mieszkanie w dalekiej mieścinie w górach.
Hrabia Lynar śmiał się z tego cały wieczór i odtąd prób obalenia Brühla nie przedsiębrał więcej.
Opowiadanie to w parę dni po przyjeździe swym kawaler de Simonis usłyszał od Blumlego. Tegoż dnia ponieważ minister z królem na łowy pojechał był pod Schandau, Blumli przyrzekł Simonisowi okazać wszystkie wspaniałości pałacu i rezydencji ministra.
W istocie było tam co widzieć i czemu się dziwować. Sama przestrzeń, zajęta gmachami, pałacem, ogrodami, galerją, belwederem, ogromne sumy kosztować musiała. Widok stąd na Elbę i na wyniosłe brzegi okryte lasami był zachwycający.
Trzynaście domów z ogrodami zakupić było potrzeba, aby na ich ruinach tę monarchiczną wznieść rezydencję, którą Balkonem Drezna nazywano. Jeden z najzdolniejszych budowniczych, Knöfele, dawał plany gmachów, na które kosztu ani zachodu w doborze materjału nie żałowano. Brühl miał tu teatr, galerję bibljotekę, kioski, posągi i fontanny, jak król na Zwingrze.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/062
Ta strona została uwierzytelniona.