Simonis zdumiał się, przebiegając sale pałacu, powybijane chińskiemi materjami, gobelinami, złoconą skórą, wśród których marmurowe medaljony, olbrzymie zwierciadła. a nad niemi sufity malowane w blasku najżywszych farb jaśniały. Wszystkie kominy były z porcelany, najwytworniejszemi ozdobami okrytej; wszystkie piece zdawały się starożytnymi jakimiś pomnikami. Porcelana była wszędzie, od podłogi począwszy do świecznika u sufitu i figur na gierydonach.
W osobnym składzie mógł admirować osłupiały Szwajcar sławny serwis, który miljon talarów był ceniony. Ile tam ludzkiej pracy w tem misterstwie utonęło, ile dni poszło na te zabawki, ile sztuk wyszafowano marnie na niedojrzane drobnostki!
W każdej sali, w każdym pokoju inny zegar kunsztowniejszy coraz ściągał oczy, a wszędzie kapało złoto, bo niem i drzwi, zamki i okna były wykładane.
Sprzęty drogocenne i fraszki same były nieobliczonej ceny.
Blumli, który znał się ze wszystkimi, pokazał mu teatr, zaprowadził do stajen, w których stało trzysta koni, i szepnął po cichu, że ta cała ciżba sług należała do pierwszego ministra. Dwunastu kamerdynerów, dwunastu paziów, marszałek dworu, koniuszowie, bereiterzy, kucharze, pisarze, lokaje, w liczbie okrągłej sto głów, zapełniali wszędzie przedpokoje i podwórza. Większa część dworzan składała się ze szlachty niemieckiej i polskiej. Wolano naówczas służbę Brühla, niż królewską. W kredensach stosy złoconych i srebrnych talerzy, puharów, dzbanów, roztruchanów, przypominały skarby królewskie.
Weszli nareszcie do garderoby.
Brühl był jednym z pierwszych, jeśli nie najwybredniejszym z elegantów ówczesnych. Suknie wszystkie sprowadzał z Paryża. Każdy ubior miał właściwe do barwy i smaku: zegarek, tabakierkę, trzcinę i szpadę. Dwie sale ogromne ledwie starczyły na pomieszczenie sukien ministra. Na stole oprawna w safian leżała książka, w której wszystkie stroje w miniaturach były odmalowane; Brühl wskazywał tylko, który sobie wybierał. Ceniono te dwie sale na pięćdziesiąt tysięcy talarów. Spis, który Simonis mógł przejrzeć, zawierał pięćset ubran, z których blizko dwieście szytych, stokilkadziesiąt szamerowanych, sześćdziesiąt przeszło bogatych bardzo, czterdzieści jedwabnych, trzydzieści kilka aksamitnych i t. p. Do tego należały niezliczonych kształtów kapelusze, stosy piór do nich, futra, zarękawki, masy koronek, przeszło sto zegarków, osiemset tabakierek, szpady, laski, flaszeczki i trzysta flasz wody de la reine d’Hongrie, bez której zapasu minister żyć nie mógł.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/063
Ta strona została uwierzytelniona.