— W najlepszym zdrowiu, może dlatego, że mu król gorzkich pigułek nie szczędzi — rzekł kawaler.
Kapitan Feulner zapytał o generała Lentulusa i Warnery, baronowa o lorda Marichal, a po nich z koleji imiona Winterfeldta, von Anhalta, Coccejego wyrywały się z ust tak, że widać było, iż dwór Fryderyka nie był pytającym obcy.
— A widziałeś że pan kanclerzowę Coccei? — spytała baronowa.
— Miałem raz to szczęście — rzekł Simonis.
— I wiesz waćpan, kto ona jest? — szepnęła pani Nostitz.
— Niegdyś słynna Barberini.
— Tak, tak, słyszeć musiałeś jej historię — dodała z gadatliwością wiekowi właściwą baronowa — ja naówczas byłam w Berlinie i wiem ją najlepiej. Niech tylko Pepita nie bardzo słucha, to ją opowiem. — Uśmiechnęła się baronowa. — Mówią o Fryderyku; że się nie kochał nigdy, no, ale bałamut z niego, jak i drudzy... Któż nie wie, że z Drezna sobie Formerę zabrał i w Orzelskiej był na zabój zakochany... A pani Wrech? Tylko, że u niego miłość zawsze trwa krótko. Już nie wiem, kto królowi zachwalił tak tę baletnicę, która się naówczas popisywała w Wenecji... tę signorę Barbarę de Campanini, którą u nas przezwano Barberiną. Prawda, że Campanini naówczas już nietylko w Wenecji, ale w Paryżu i Londynie w teatrze Common Garden zbierała oklaski. Zdaje się, że Bielefeld nią królowi nabił głowę. Pruski rezydent w Wenecji już ją był umówił i kontrakt podpisał na 7 000 talarów rocznie, gdy się jej za Szkota Mackenzie za mąż wyjść zachciało. W Berlinie czekano na nią, a tymczasem... fru! panna uciekła. Król sobie nie pozwala uchybiać łatwo, nawet baletniczkom. Bawił naówczas na terytorjum pruskiem przeznaczony posłem do Londynu od rzeczypospolitej weneckiej cavaliere Campello. Fryderyk zasekwestrował mu bagaże, pókiby mu Barberini nie wydano. Stał się hałas okrutny. Wzięto jejmościankę pod wartę i rzeczpospolita odprawiła ją do granicy austrjackiej, skąd uprzejmi Austrjacy odwieźli ją na granicę saską, a Sasi wręczyli ją w całości naszym Prusakom. Mackenzie jechał, wzdychając za nią. Tymczasem przybyła z matką do Berlina. Kazano jej wystąpić: podobała się królowi. Zamiast siedmiu, dano jej dwanaście tysięcy talarów i kawaler szkocki został odprawiony. Barberini nietylko była piękną, zręczną ale roztropną, dowcipną, wesołą i król do niej przychodził na wieczorki. Miała szczęście być zapraszaną do „Confidenztafel“ razem z panią Brand i wdową po hrabi Truchsessie. Na maskowych balach u dworu król też do niej chodził do loży. Nie przyznawał się do tego Fryderyk nigdy, ale „charmante Barberina“ tkwiła mu w sercu i listy od niego często odbierała. Ko-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/069
Ta strona została uwierzytelniona.