mi dozwolić choć miesiąc czasu, abym się obeznał ze stosunkami miejscowymi.
Prawdziwie, zachwycasz mnie waćpan taktem i rozumem nad wiek! — zawołał Brühl. — Proszę bardzo, masz waćpan od dziś dnia wstęp wolny do mnie, dla obeznania się z porządkiem, a rozpoczniesz pracę, gdy zechcesz.
Zażył tabaki, strzepnął starannie koronkowe mankietki i spojrzał w zwierciadło boczne, które mu poświadczyło, że postawę i minę miał Richelieu’go lub Mazarina.
— Masz waćpan familię? — spytał.
— Nikogo, oprócz siostry, którą w Berlinie zostawiłem[1].
— Stosunki? znajomych?
— Bardzo mało, a głównie pan Blumli jest i był łaskawym moim opiekunem. Nie będę też taił przed Waszą Ekscelencją, jegomość pan radca Ammon jest mi krewnym, ale on mnie a ja jego nienawidzę.
— A! a! — zawołał zdumiony Brühl — a toż dla czego? Radca Ammon jest człowiek wielce szanowany.
— Tak ale mnie, przybyłego po radę, przyjął jak włóczęgę, a uczucie osobistej godności nie dozwala mi mieć z nim stosunków.
Brühl się zamyślił i machinalnie sięgnął do tabaki.
— Wielka szkoda rzekł — wielka; na ten raz byłoby mi się to wielce przydało. Ale, zdaje mi się, że ja panów do siebie przybliżę.
To mówiąc, spojrzał na zegarek.
— A zatem, szanowny kawalerze — dodaj — zrozumiejmy się: vous êtes des notres, daję panu tylko urlop na miesiąc.
Simonis zaczął dziękować, ale Brühl już się odwrócił, ręką okazując, że tego nie wymaga. Pobiegł z pośpiechem do biurka jakby przestraszony nawałem pracy, która go czekała. Simonis wyszedł.
Zaledwie się zamknęły drzwi, minister papier wzięty do ręki rzucił i głęboko się zamyślił. Gdzie myśli jego błądziły, któż odgadnie? Wzdychał niekiedy. Zbliżała się godzina, w której dziś wyjątkowo u króla być musiał, bo najjaśniejszy pan po niego przysłał, dając mu znać, że czeka w interesie niecierpiącym zwłoki.
Już miał zadzwonić o lektykę, gdy bez zapukania wpadł wysokiego wzrostu, piękny i Augusta Mocnego twarzą i postawą przypominający, w wojskowym mundurze mężczyzna. Był to generał Rutowski, syn ostatniego króla, wojskowy z powołania i upodobania, żołnierz, galant, rycerz, którego nawet Brühl szanował, bo nie obawiał się z jego strony żadnej intrygi, a rachował nań w przypadku wojny.
- ↑ Prawdopodobnie pomyłka w druku. W 1. rozdziale jest mowa o siostrze pozostawionej w Bernie.